Rozmawiam z Paulą Klamą autorką wierszy prezentowanych w formie grafiki. Paula jest finalistką konkursu poetyckiego organizowanego przez Fundację Diamentowy Głos w Warszawie w 2016 r. oraz laureatką Ogólnopolskiego Konkursu Poetyckiego Milowego Słupa w Koninie w latach 2017 i 2018. W ubiegłym roku wydała swój debiutancki tomik wierszy „Klamka upadła”, a niedawno zakwalifikowała się do konkursu pn. „Nagroda im. Wisławy Szymborskiej”.
Czytam duszkiem: Paulo, miałyśmy okazję rozmawiać w ubiegłym roku w kwietniu, krótko po wydaniu Twojego debiutanckiego tomiku wierszy „Klamka upadła”. Co się wydarzyło od tego czasu w Twoim literackim życiu?
Paula Klama: Przez rok zdarzyło się dużo wspaniałych rzeczy i wystąpień. Był taki czas, że sukcesy się sypały jak z rękawa. Występowałam we Wrocławiu w klubie Pieśniarze, zakwalifikowałam się na Port Poetycki w Chorzowie, moją twórczość publikowało czasopismo branżowe dla architektów oraz portal Poezja na każdy dzień. To są naprawdę wielkie rzeczy… No, i wisienka na torcie – Andrzej Seweryn i radiowa Trójka!
C.D.: Tak, słyszałam piękne interpretacje Twoich wierszy przez Pana Andrzeja Seweryna. Gratuluję! Zachęcam też do archiwum Trójki, tam można wysłuchać wywiadu z Tobą. Jednak osoby, które jeszcze nie miały okazji zetknąć się z Twoją twórczością, mogą nie wiedzieć, czym się ona wyróżnia. I dlaczego sama mówisz, że „piszesz i wystawiasz poezję”?
P.K.: Jako inżynier nadałam sobie specjalność nawet w poezji – inżyniersko-angeologiczną. Ta pierwsza odsłona oznacza, że w poetycki sposób parafrazuję prawo budowlane czy nawet kodeks postępowania administracyjnego, a angeologia to nauka o aniołach i bujanie w obłokach. Te motywy się naprzemiennie przeplatają w mojej twórczości, ale też nie dominują, bo „zwykłe” wiersze też są. Jednak przeważnie mają pozornie przyziemny charakter w dużym oderwaniu od rzeczywistości.
A z tym wystawianiem to jest tak, że podchodzę do poezji tak jak do architektury powinno się podchodzić, czyli łączę trzy elementy zgodnie z zasadą witruwiańską: funkcja, forma i konstrukcja równolegle. Stąd pomysł, żeby wiersz dodatkowo „wyglądał”, przez co można go wyeksponować na sztaludze lub jako obraz.
C.D.: Pierwszy raz spotkałam się z tego typu podejściem do liryki, ale ten efekt inności mnie przekonuje. Wspominałaś, że chętnie angażujesz się też w inne aktywności? Czyli literacką wrażliwość łączysz z…?
P.K.: Literacką wrażliwość łączę ze sportem, a obie odsłony mojej natury z wolontariatem dla Fundacji Podaj Dalej w Koninie i uczę jeździć na rolkach. Nawet na jedne zajęcia zaprosiłam chłopaków na wózkach, by zagrali z nami mecz w hokeja. Poza tym jeżdżę codziennie do pracy na rowerze, uprawiam triathlon i chodzę dość często po Tatrach, nawet zimą.
C.D.: Oj, mnie już zaczyna brakować tchu… A jak to ze zgłoszeniem do konkursu „Nagroda im. Wisławy Szymborskiej” było? Ponoć wiąże się z nim ciekawa historia?
P.K.: Do zgłoszenia przekonał mnie, a właściwie wymusił na mnie, kuzyn. Powiedział, że jak się nie zgłoszę, to straci do mnie szacunek. A nie chciałabym tego, skoro rzeczywiście takowy do mnie ma. A jak już się zgłosiłam, to bałam się zajrzeć na listę osób zakwalifikowanych. Jak już z kolei pogodziłam się z tym, że może mnie tam nie być, jak weszłam na stronę, to rzeczywiście mnie tam nie było. Ale jakoś po kilku dniach zajrzałam znowu i już byłam. Takie bardzo miłe zaskoczenie…
C.D.: Skoro już na tym etapie konkurs wywołuje tyle emocji, to aż boję się pomyśleć, co może przynieść przyszłość… Trzymam kciuki za Ciebie. A dlaczego zdecydowałaś się na udział właśnie w tym konkursie? Darzysz go szczególną estymą?
P.K.: Patronka tego konkursu jest dla mnie ważna. Wyjątkowo.. bo czasami się nawet zastanawiam, co by powiedziała, gdybyśmy miały okazję porozmawiać… A zgłosiłam się z myślą, że bardziej będę żałować, jak tego nie zrobię. Bo wtedy to człowiek myśli, że życie mu się nie ułożyło przez brak akcji w którymś momencie w przeszłości…
C.D.: Marzenia się nie spełniają, marzenia się przecież spełnia. Poezja to chyba dość niszowe zainteresowanie? Teraz są w modzie gry, ekstremalne wyzwania? A Ty? Piszesz poezję. Czy to nie jest trochę passe?
P.K.: Ja to raczej jestem anty-modowa i rzeczy aktualnie popularne mnie się akurat nie trzymają. A piszę wiersze, hmmm… bo to mi daje ulgę. I poszukiwanie siebie. A wpisanie się w aktualne mody nie daje (mi) satysfakcji.
C.D.: Młody artysta chyba nie ma łatwo na początku drogi. Szuka natchnienia, pisze, tworzy, a do tego musi się zajmować autopromocją. Znanych wszyscy rozpoznają i sami zapraszają do studia, na różne wydarzenia. Który z tych obszarów jest Ci bliższy? Twórczość czy jej propagowanie? A może patrzysz na to inaczej?
P.K.: 6 lat moje wiersze były w szufladzie, wystawiam je od ponad roku, więc pewnie do propagowania jest mi daleko. Tworzenie oczywiście jest najważniejsze, ale doszłam do wniosku, że chciałabym się moimi przemyśleniami podzielić z innymi. Czasami się znajdzie ktoś, kto czuje się w moim świecie jak u siebie. Wtedy to jest piękne…
C.D.: Widzę, że cieszy Ci się dusza… Kiedy i gdzie będzie okazja spotkać się z Tobą? Zwykle lokalne instytucje kultury, media zabiegają o kontakt z artystami, by upowszechniać kulturę i popularyzować do niej dostęp. Wiem, że zostałaś nominowana w plebiscycie „Głosu wielkopolskiego” do tytułu osobowość roku w kategorii kultura. Jak to wygląda w Twoim przypadku?
P.K.: Możemy się spotkać 7 marca w Koninie na promocji moich „7 grzechów głównych osób pełnosprawnych”. Zaczynamy o godzinie 17.00 w Centrum Organizacji Pozarządowych w Koninie.
C.D.: Zapowiedź projektu „7 grzechów głównych osób pełnosprawnych” widziałam już na Facebooku i zainteresowanych zapraszam do wydarzenia. Pod wywiadem zamieściłam link do informacji. A jak się żyje z artystką w domu? Jak reagują na Twoje pasje najbliżsi? Rodzina, przyjaciele… Chodzą na palcach, gdy Ty szybujesz w chmurach?
P.K.: Moje otoczenie przeważnie ma bardzo duże poczucie humoru, a ja dużo dystansu do siebie. Tak sobie radzimy.
C.D.: Masz jakieś plany długo- i krótkoterminowe? Czy chwilowo zwalniasz tempo?
P.K.: (Zwalniam…) Marzę, by pojechać na koniec świata. Żeby złapać oddech i wenę, źle znoszę wystąpienia publiczne. Zawsze okazuje się, że warto było wytrzymać stres, ale muszę naładować akumulatory.
C.D.: W takim razie życzę Ci, by Twoje marzenia się spełniły. Ładuj więc baterie i szukaj weny na końcu świata. Dziękuję za rozmowę.
Poniżej znajdziecie link do rozmowy z Paulą z kwietnia 2019 r.
TAGI
Comments