Czy wierzycie, że jedna chwila może odmienić życie?
Adam włamując się do domku letniskowego w Jantarze nie wiedział, że to ten moment. Bo niby skąd? Przecież nikt nam nie komunikuje z nastaniem dnia, że akurat dziś stanie się coś szczególnego. Adam to bezdomny, który w odległej mieścinie letniskowej, gdzie poza sezonem niewielu zagląda (a jest akurat dość słotny październik), planuje przezimować do cieplejszych czasów, czyli mniej więcej do wiosny. W teorii plan iście doskonały, jednak w praktyce będzie wymagał nieco modyfikacji, gdyż nieoczekiwanie pojawia się właścicielka domku – Anna. Odkrywając dzikiego lokatora, w pierwszej chwili przegania go. Gdy opadną w niej emocje – strach, że trafiła na złachmanionego obcego we własnym domu, oraz wstyd, że zachowała się wobec niego z bezwzględną obojętnością, odszukuje go na pobliskim przystanku i w ramach przeprosin za swoje zachowanie zaprasza na obiad. Cóż wiemy o Annie? Wizerunkowo Anna stanowi przeciwieństwo Adama. Prawdę powiedziawszy w sytuacji, w której znajduje się Adam, niewielu nie stanowiłoby jego przeciwieństwa. Wracajmy do Anny. Zadbana, elegancka (acz bez sztucznej pretensjonalności), pracuje w banku. Status majątkowy jej rodziny można określić słowami „co najmniej zamożna”, jednakowoż stan uczuciowy nie idzie w parze z finansowym, gdyż Anna po blisko 20 latach małżeństwa decyduje się wnieść pozew rozwodowy.
„Tam gdzie jesteś” Tomasza Betchera to opowieść o dostrzeganiu człowieka w człowieku. Betcher opowiada historię dwojga zupełnie sobie obcych ludzi. Ba, funkcjonujących w zupełnie odmiennych realiach. On „śmierdziad” (połączenie śmierdziela i dziada), ona dobrze sytuowana przedstawicielka sektora bankowego. Te dwa światy autor pokazuje nam z neutralnego dystansu, będąc dalekim od tego, by odsłonić rąbka własnych emocji, oceny sytuacji czy własnych przemyśleń. Postać Anny, mimo że równoważna Adamowi, nie jest z nim równorzędna. Równoważy go w kategoriach powieściowej towarzyszki, jednak to Adam otwiera i zamyka powieść. To na nim skupia się w większości uwaga narratora, lecz postać Anny w żadnym razie nie można uznać za drugoplanową. Ona ustępuje Adamowi tylko pod względem zagadkowości. Bowiem ten atrybut Betcher zarezerwował dla Adama. To z jego strony czytelnik może spodziewać się suspensu. Do ostatnich stron nie wiemy jednak, czym nas autor zaskoczy. Jaki rodzaj rozwiązania wybierze? Czy pojawią się dobre czy złe intencje? Bo niewątpliwie bezdomnym nie zostaje się bez powodu.
Kompozycyjnie postać Adama jest jak rozgwiazda, z której każde promieniście odchodzące ramię prowadzi do innych tematów, np. szacunku do drugiego człowieka, wartości i celu w życiu (dla młodszego pokolenia współczesne pojęcie work-life balance), motywacji do działania czy pojęcia patriotyzmu. Powiem Wam, że dawno nie trafiłam na lekturę, która by współcześnie akcentowała humanistyczne aspekty w ukierunkowaniu nie na własne ja, a na potrzeby drugiego człowieka. Betcher historią Adama mówi o szczęściu, godności, empatii i szacunku do drugiego człowieka. Niezależnie od tego, kim on jest. Ładny czy brzydki, wykształcony czy nie, bogaty czy biedny – każdy jest człowiekiem. Tylko czy na szali wartości każdy waży dla nas faktycznie tyle samo?
Warto też zwrócić uwagę na aspekt niewidzialności w powieści. W łachmanach, pod warstwą brudu i smrodu, potrzebujący człowiek staje się niewidzialny, często przechodzimy obok niego bez reakcji. A schludność, jak reflektor, wydobywa potrzebującego na światło dzienne. Kosztowny garnitur bardziej przykuwa uwagę niż łach. Jest też inny rodzaj niewidzialności, który postępuje stopniowo i którego sprawcami poniekąd sami jesteśmy. Płowiejemy, bledniemy, coraz mniej nas w życiu, aż niekiedy znikamy całkowicie. Z czasem zadajemy sobie pytanie, gdzie ten dawny ja? O tym też przeczytamy w powieści.
Powiedzieć, że książkę Tomasza Betchera czyta się lekko czy łatwo, to nic nie powiedzieć. W tej książce zwyczajnie tkwimy zatopieni po uszy. Tam w środku tej historii, raz przy Adamie, raz przy Annie. Jesteśmy dyskretnym obserwatorem i niewidzialnym uczestnikiem wydarzeń. Wsiąkamy w klimat opowieści. Czując emocje Adama, bezwiednie zastanawiamy się, a co na to Anna? I odwrotnie. Nie, nie jesteśmy nimi, ale bardzo, bardzo blisko nich.
Betcher umiejętnie dawkuje emocje, kontroluje ich brzmienie, intuicyjnie wyczuwa, kiedy i jakie struny poruszyć. Nie obnażając bohaterów emocjonalnie, pozwala im zachować swoją strefę komfortu nawet wtedy, gdy ta zdaje się być już nieopatrznie przekroczona. Wówczas robi krok wstecz, wprawnie kierując narrację na inne tory. Betcher pozostawia bohaterom swobodę w odsłanianiu swoich historii. Dzielą się nimi we własnym tempie i rytmie, a gdy nadchodzi ich czas, do głosu dochodzi to, co skrywane, co bolesne i wstydliwe. Bez upiększania. Bez słowa komentarza. Bez wyrzutu. W debiucie literackim Betcher jawi się jako pisarz o dużej wrażliwości emocjonalnej i otwartości na człowieka i jego potrzeby, a „Tam gdzie jesteś” ujmuje ciepłem, empatią i mądrą miłością. Szykujcie więc wygodny fotel i bierzcie książkę do ręki, by dowiedzieć się, jak jedna chwila może odmienić życie. Ta jedna chwila nie strzeliła jak piorun i choć była zaledwie iskrą, to trafiając w odpowiednie miejsce w odpowiednim czasie, zainicjowała proces przywracania blasku bohaterom.
Dziękuję Wydawnictwu W.A.B. za udostępnienie egzemplarza recenzenckiego książki Tomasza Betchera "Tam gdzie jesteś".
TAGI
Comentarios