Lubię historię iokres średniowiecza z jego mrocznymi dziejami, więc bibliotekarka wcale nie musiała mnie długo namawiać, by sięgnąć po książkę Kamila Janickiego pt. „Damy ze skazą”. Jednak… Jednak przyznam, że gdy zobaczyłam okładkę z postacią kobiety, która ma przedstawiać średniowieczną władczynię (na co wskazywałyby przydane jej atrybuty), ale ufryzowaną wg współczesnej mody, nieco się zawahałam. Głos wewnętrzny syknął „No, co ty! Chyba nie będziesz oceniać książki po okładce?”, próbując nieco wyłagodzić moją rozterkę. Skonfundowana przebiegłam wzrokiem po podtytule „Kobiety, które dały Polsce koronę. Prawdziwe historie”, lecz i on nie rozwiał mojej nieufności, ale książka ma solidną twardą oprawę, na końcu przydatny indeks osób oraz przypisy z odnośnikami do materiałów źródłowych, a także notę od autora. Z tylnej okładziny dowiadujemy się również, że bohaterkami będą Europejki z XI stulecia: Matylda – siostra Ottona III (u nas kojarzonego głównie ze względu na zjazd gnieźnieński), Rycheza – żona Mieszka II, pierwsza królowa Polski (o zgrozo!!! Niemka!!!) oraz Przedsława – księżniczka ruska, córka Włodzimierza I Wielkiego, siostra Jarosława Mądrego i… ofiara Bolesława Chrobrego. Kobiety, które rzekomo dały Polsce koronę. Tak to się zaczęło…
Kamila Janickiego kojarzę jako publicystę specjalizującego się w wybranych okresach historii Polski. Autor pióro ma wprawne, więc jego książkę czyta się niewątpliwie więcej niż dobrze, a opowieść płynnie układa się w całość. Momentami aż tak płynnie, że fakty mieszają się z domysłami i czystą fantazją. I nie mówię tu o wyraźnie wydzielonych beletryzowanych fragmentach, które mają na celu urozmaicić treść a postaciom z tamtego okresu dodać nieco kolorytu, bo poprzez wyeksponowanie w wymyślonych scenach konkretnych emocji, ambicji czy animozji charaktery bohaterów zyskują na wyrazistości (swoją drogą nic bardziej nie nadaje się później na materiał do słodkiej zemsty niż zwykła ludzka krzywda). A u Janickiego po prostu więcej własnej twórczości polegającej na nadinterpretacji zdarzeń niż samych faktów. Powiecie, że przecież historia zajmuje się relacjonowaniem i badaniem przeszłości, a także nadawaniem jej znaczenia. Owszem, z tym że jeśli trudno o właściwe znaczenie, to niech chociaż będzie ono wielce prawdopodobne. U Janickiego akurat pod tym względem panuje spora doza wolności, gdyż dobudowuje on sobie do faktów własną wizję, czasami zupełnie niemającą oparcia w rzeczywistości, a więc stricte hipotetyczną i przy okazji jakże chwytliwą marketingowo. Tym samym Janicki nie tyle stawia na fakty co na atrakcyjną fabułę. W efekcie otrzymujemy materiał, który nazwałabym raczej skrojoną pod publiczkę historią w stylu pop.
Spośród trzech bohaterek prym wiedzie Rycheza. Z kart książki wyłania się obraz kobiety niezależnej, która samodzielnie decydowała choćby o architekturze Krakowa i niemal jej wyłączne starania na dworze cesarskim zaowocowały koroną dla pierwszych Piastów. Osoba Rychezy, jej cechy charakteru, koneksje rodzinne, możliwości majątkowe bez wątpienia odegrały w pewnych procesach znaczącą rolę, lecz nie sposób uznać, iż ona jedna była ich motorem czy sprawczynią. Sformułowanie „średniowieczna feministka” zakrawa na oksymoron. Czytając „Damy ze skazą” przygotujcie się na więcej tego typu przerysowań, bo Janicki koncentrując się na damach, często traci z oczu ówczesnych mężczyzn, których aspiracji i znaczenia nie sposób pominąć. W czeluściach autorskiej niepamięci przepadają także pozostałe okoliczności. Dlatego przestrzegam przed bezrefleksyjną nauką historii na podstawie tego materiału, bo choć są tu fakty, to jednak ich wykładnia często pozostawia sporo do życzenia.
Natomiast w sposób ciekawy i bardzo przystępny dla laika potrafi Janicki oddać obraz epoki z jej społecznymi trendami, modami, religijnymi manierami, dynastycznymi smaczkami aż na stereotypowym myśleniu i politycznych bezpardonowych rozgrywkach kończąc. Nierzadko posługuje się porównaniami do współczesności, przez co łatwiej wychwycić różnice lub dostrzec podobieństwa w motywach działań poszczególnych osób. Janicki pisze także zrozumiałym i prostym językiem. W wielu miejscach pozwala sobie również na naświetlenie problemu, pokazanie tła zagadnienia, a wszystko po to, by czytelnikowi wygodniej było się poruszać wśród rodowych koligacji i często sprzecznych interesów, konsekwentnie jednak daleki pozostaje od skostniałego akademickiego ascetyzmu. Momentami jest wręcz zabawny, a nawet ironizujący.
Jeśli pozwolicie sobie płynąć swobodnie z nurtem opowieści, bez kwestionowania pewnych wątków, bez oceniania trafności ich interpretacji czy podważania toku myślenia autora, to „Damy ze skazą” Kamila Janickiego sprawią, że przyjemnie spędzicie czas w średniowiecznych zamkach, pośród możnych ówczesnego świata, przy grze w kości, zgłębiając przy okazji zapisy klasztornych kronik i zaglądając za kulisy europejskich rozgrywek, bynajmniej nie sportowych. Tak oto może się okazać, iż ku swojemu zaskoczeniu odkryjecie, że trzy potężne dynastie: Ludolfingów na zachodzie Europy, Piastów w Europie środkowej i Rurykowiczów na wschodzie, na których opierały się filary wczesnych państwowości Starego Kontynentu, dynastie sprzed milenium, które kierowały się własnymi interesami i którym często przyświecały wykluczające się cele, mogły de facto mierzyć się z naprawdę fascynującymi wyzwaniami i mieć więcej do zaoferowania niż niejeden współczesny serial telewizyjny.
PS. „Damy ze skazą” Janickiego opatrzono także ilustracjami, co może przypaść do gustu wzrokowcom. Ale uwaga! Nie wszystkie zostały podpisane.
TAGI
Comments