Z literatury młodzieżowej, a dokładniej i bardziej współcześnie young adult, dawno wyrosłam, więc mój odbiór tego typu powieści może nieco mijać się z oceną grupy, której niejako dedykowana jest lektura.
Angelika, wraz z trzema młodszymi siostrami, dorasta i wychowuje się w rodzinie patologicznej. Ojciec moczymorda jest w stanie przehulać nie tylko ostatni grosz, lecz także wszystko, co w domu ma jakąkolwiek wartość. Notorycznie zapity i cuchnący po dotarciu do domu dogorywa nieprzytomny we własnych ekstrementach. A matka w skrajnym niedostatku dokonuje cudów, otaczając córki miłością i ciepłem, poświęca im tyle uwagi, ile tylko możliwe, by stworzyć dzieciom choć namiastkę bezpieczeństwa i stabilizacji. Pewnego dnia, będąca w klasie maturalnej, Angelika nieoczekiwanie oświadcza, że w najbliższych dniach wychodzi za mąż, a przyszły małżonek zapowiada okrągłą sumkę za kontrakt małżeński.
Arczyńska w „Dziewczynie bez makijażu” odsłania problemy społeczne, jakich wiele szczególnie w małych miastach. Alkoholizm czy problemy finansowe w rodzinie to dopiero początek życiowych przeciwności. Dodatkowo pojawia się aspekt relacji między uczniami i wzajemnego traktowania w zależności od zasobności portfela. Brak perspektyw przed niezamożnymi a zdolnymi uczniami i ich próby szukania dorywczej pracy. Mamy pierwsze drgnienia serca i doświadczenia erotyczne nastolatków. Niejednokrotnie autorka ujawnia swoje poglądy na rolę Kościoła, a także zdradza poglądy polityczne. Robi to w sposób bynajmniej nieoględny, a wprost i bez ogródek. Co interesujące, nie kreuje się na moralistkę czy mentorkę, natomiast ukazuje pożądane podejście przez pryzmat konkretnych zachowań i sytuacji, czyli wybiera formę, która w najprostszy sposób jest w stanie przekonać odbiorcę.
Nurkując w świecie Arczyńskiej, młody czytelnik raczej nie powinien się nudzić, bowiem autorka zadbała o wielość wątków i przedstawianych zdarzeń. Miłość w odmianie bezinteresownej namiętności contra uczucie jak towar opatrzony metką z ceną detaliczną, wsparcie przyjaciół, toksyczna współuczennica, niewyjaśnione sekrety rodzinne, kryminalno-policyjne perturbacje czy studniówkowe wrażenia to tylko niektóre motywy, które mogą podobać się młodym. Jest więc szybko i obficie, jednak jak dla mnie – starej wyjadaczki – nieco zbyt pobieżnie, nazbyt powierzchownie.
Oczkiem w głowie Arczyńskiej jest rodzina, co widać w jej sposobie przedstawiania relacji rodzinnych, głównie między matką a jej najstarszą córką. Zdecydowanie na pierwszy plan wysuwa się w nich wrażliwość, troska i dbałość o siebie nawzajem z ogromną dawką zrozumienia i zaufania. Pomaga im w tym rozmowa, bo obie świetnie się ze sobą dogadują. Zresztą sama autorka nierzadko wyraźnie podkreśla, że rozmowa stanowi podstawę do budowania wspólnoty. A skoro już zatrzymaliśmy się na kwestiach komunikacji, to warto także wspomnieć o stylu wypowiedzi. Arczyńska – sama będąc osobą bezpośrednią i prostolinijną – realizuje podobny model w swojej książce. Jej bohaterowie mówią wprost, są bezceremonialni w wyrażaniu siebie, a ich język cechuje potoczystość z dodatkiem młodzieżowego slangu. Sama Arczyńska zdradza upodobania do szokowania odbiorcy, oferując mu czasami opisy z fizjologicznymi szczegółami czy psychopatyczne podteksty.
„Dziewczyna bez makijażu” to rodzaj historii, której korzenie tkwią w bolesnej przeszłości. Jest w niej jednak tak dużo optymizmu, nadziei i przede wszystkim pozytywnych działań głównych bohaterów, że niemal staje się bajką dla „młodych gniewnych” wkraczających w dorosłość, gdzie mimo wszystko dobro przezwycięża zło, a wszyscy są piękni i szczęśliwi. Takie opowieści krzepiąc serca, podnoszą na duchu.
Podsumowując, Arczyńska ma w sobie coś więcej niż tylko zadatki na wartościową pisarkę. W jej wizji świata czuć, obok zaangażowania i sprecyzowanych poglądów na życie, naturalną empatię wobec losów innego człowieka, szczególnie tego potrzebującego pomocnej duszy czy wypatrującego odrobiny szczęścia. Potrafi pokazać, że w ludziach tkwi dobro, które przy odpowiednim wsparciu może zalśnić blaskiem szlachetnych diamentów.
Za możliwość zrecenzowania książki dziękuję autorce.
"Dziewczyna ba makijażu" ukazała się nakładem Wydawnictwa Szara Godzina.
PS. Lektura zawiera lokowanie produktu w formie bezpośrednich odniesień do książek innej autorki, która nomen omen poleca „Dziewczynę bez makijażu”. Ot, taki chwyt marketingowy.
TAGI
Comments